poniedziałek, 12 maja 2008

opisujcie swoje historie

4 maja wszystkie media informowały o powracających z długiego weekendu kierowcach, że są korki, że trzeba długo stać, że nie ma dróg. Taka sytuacja ma miejsce po każdych wolnych dniach większości społeczeństwa. Jednak nikt nigdy nie wspomniał o tych, którzy nie podróżują samochodami, studentach, emerytach, rodzinach bez samochodu i wielu innych osobach. Należę do tej grupy i korzystam z usług PKP. To, co się dzieje w pociągach, które wiozą ludzi wracających z odpoczynku jest również godne uwagi. Zwłaszcza, że nie są to jednorazowe incydenty, a cyklicznie powtarzające się od wielu lat po świętach i długich weekendach zdarzenie.

W niedzielę po majówce miałam nieprzyjemność jechać pociągiem z Suwałk do Warszawy. Pani w Augustowie sprzedała mi bilet oraz wielu innym ludziom mimo tego, że nie było już dla nas miejsc nawet stojących. Byłam przygotowana na to że będę musiała stać w ścisku przez 5 godzin, ponieważ wiele razy już tak wracałam, po Wszystkich Świętych, Bożym Narodzeniu czy Wielkanocy. Miałam jednak małą nadzieję, że tym razem PKP się przygotowało i podstawiło więcej wagonów, bo jak już wyżej wspomniałam takie rzeczy dzieją się od dawna. To, co przeżyłam z innymi podróżnymi w wagonie przekroczyło jednak granice. Już w drodze do Białegostoku nie było miejsc by stać swobodnie, ludzie na stacjach upychali się na siłę, bo każdy chciał dojechać do pracy czy szkoły, a to był ostatni pociąg. Powodowało to opóźnienia. Najpierw było to śmieszne ludzie jakoś sobie radzili, siadali na podłodze czy torbach, żartowali z sytuacji. Jednak z upływem czasu nie było nawet miejsc do siedzenia na podłodze czy stania a ludzie wciąż dosiadali się na każdej stacji, mimo tego, że jadący już nie chcieli ich wpuścić, jednak po awanturach i wykłóceniu się wchodzili. Ja znalazłam wraz z innymi osobami miejsce stojące w ubikacji. Jeden mężczyzna zajął bardzo wygodne jak na te warunki siedzisko na muszli klozetowej. Miałam szczęśćcie, że mogłam stać tam, ponieważ mogłam się ruszać, czego nie dało się robić na korytarzu. W trakcie jazdy robiło się coraz bardziej duszno i nerwowo, ludzie krzyczeli na siebie wzajemnie i wyklinali PKP . Pewien pan ustąpił jedne z lepszych miejsc staruszce, która źle się poczuła, mianowicie usiadła ona na jego walizce. Nie było możliwości otworzenia okna czy wezwania pomocy, bo nie dało się gdziekolwiek przejść czy poruszyć. Na peronie widziałam młodą dziewczynę w ciąży, aż starach pomyśleć co się z nią działo. Robiliśmy co jakiś czas zmiany miejsca, aby każdy mógł, choć chwilę postać przy ubikacyjnym oknie i zaczerpnąć świeżego powietrza. W pewnym momencie w drzwiach stanął ojciec z małym chłopcem, chcącym zrobić siku. Zaistniał problem ponieważ siedem osób przebywających w toalecie nie mogło z niej wyjść bo nie było gdzie się wyjść i stanąć. Kilkuletni chłopiec nie potrafił powstrzymać potrzeby i musiał ją załatwić na oczach dorosłych mężczyzn i kobiet. Był wystraszony i zestresowany. Jednak bardziej upokarzające było, dla mnie i innych obecnych tam kobiet, to kiedy musiałyśmy być świadkiem załatwiania potrzeby fizjologicznej dorosłego mężczyzny. Wszyscy czuliśmy się jak w jakiś ekstremalnych warunkach katastrofy, staraliśmy się wspierać i pomagać sobie. Po pewnym czasie zaczęło robić się ciemno, a w wagonie nie było prądu, więc końcówkę powrotu z weekendu majowego spędziliśmy w ciemnościach, smrodzie i dusznościach gdzie inni załatwiali przy nas swoje potrzeby fizjologiczne. Skojarzenia z przewożeniem ludzi w wagonach bydlęcych do obozów zagłady nasuwały się same. Gdy ktoś zapytał czy nie ma światła by je zapalić, usłyszeliśmy odpowiedz zrezygnowanego młodego mężczyzny „nie, przecież jesteśmy tylko bydłem”. Na szczęście był to już na koniec trasy, gdyby to trwało jeszcze godzinę, zaczęłyby się omdlenia i tragedie, ponieważ nie było można nawet zawołać pomocy czy zatrzymać pociągu.

Kupiliśmy bilety, które nie powinny być nam sprzedane, zapłaciliśmy za te upokorzenia. Jest wiele poszkodowanych tak osób i równocześnie skazanych na to jeszcze raz przy następnych świętach. Przecież PKP jest w stanie przewidzieć taką sytuację, która powtarza się odkąd pamiętam. Żaden konduktor nie przeszedł przez cały czas trwanie podróży, bo nie miał jak się poruszać i zapewne rozwścieczony tłum by go okrutnie potraktował. Żałuję, że nie miałam aparatu by to udokumentować, ponieważ trudno opisać to jak nadszarpnięto nam zdrowie psychiczne i fizyczne. Po świecie Bożego Ciała również będę jechała takim pociągiem, bo nie mam samochodu a autobusów jest mało, wtedy będzie koniec czerwca, upał, ciekawe co się będzie działo tym razem, może ktoś umrze i wtedy sprawa zostanie zauważona. Nie mam już nadziei, że PKP wyciągnie wnioski z tamtej podróży i dostawi wagony czy da dodatkowy pociąg. Znowu sprzeda bilety, zarobi i upcha ludzi w warunkach w jakich przewożone jest bydło. Porównałam tę podróż do przewożenia ludzi do Auschwitz, ale wciąż trudno to sobie wyobrazić. Przytoczę więc przykład powszechnie znany wielu ludziom. Każdemu zdarzyło wracać się w upalny dzień tramwajem czy autobusem komunikacji miejskiej w ogromnym tłoku. Nie można sobie pozwolić na wyjście z autobusu, bo ma się obowiązki i trzeba dotrzeć do pracy. Tylko, że taka podróż trwa zazwyczaj kilkanaście minut a my jechaliśmy tak 5 godzin. Po wyjściu z pociągu, mimo tego, że pod dworzec podjechał mój autobus ZTM, do domu poszłam piechotą.

Joanna

46 komentarzy:

Chili pisze...

Sobol napisał:
ja 4 maja wracałem do trójmiasta. pojechałem osobowym z przesiadką w Olsztynie (licząc że na osobowy będzie mniej osób skoro wcześniej gonią 2 pośpiechy). udało mi się załapać na miejsca siedzące, ale za to ludzie byli upychani do olsztyna pociąg dojechał z 40 min opóźnieniem, przez to, że ludzie na każdej stacji za Giżyckiem i Kętrzynem kombinowali jak tu by jeszcze się wcisnąć... Z Olsztyna pociąg ruszył też praktycznie cały zapakowany... Gdy dojechał do Iławy to konduktorzy zobaczyli, że do pociągu chce wsiąść praktycznie podobna ilość co w nim siedzi, a nie ma miejsca. po 30 minutowym kombinowaniu załatwili dodatkowe wagony, żeby chociaż wszystkich zabrać. I tak do trójmiasta dotarłem z ponad godzinnym opóźnieniem
Znajoma, która jechała porannym pośpiechem na taj samej trasie, miała o tyle lepiej że dodatkowe wagony dorzucili w Olsztynie, ale za to za Olsztynem popsuła się lokomotywa :P

Unknown pisze...

Ja miałem okazję jechać pierwszego maja pociągiem z Przemyśla do Szczecina. Do Wrocławia pociąg przyjechał zatłoczony, więc we Wrocławiu w ciągu kilku minut doczepiono wagon klasy pierwszej z naklejkami na szybach "Wagon klasy 2". Niestety, nikt o tym nie powiedział podróżnym (wagon doczepiono za dwiema jedynkami, więc Ci tłoczący się w dwójkach go nie mogli zauważyć) i wagon ten wyjechał z Wrocławia wioząc ledwie tuzin pasażerów. Ale nie wymagajmy za dużo ;).

JoeSQsek pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
JoeSQsek pisze...

Ja jechałem drugiego maja Częstochowa-Wałbrzych a 3go z powrotem z przesiadką we Wrocławiu. Tłoku wielkiego nie było, a wszyscy pracownicy PKP z jakimi rozmawiałem byli ewidentnie bardzo mili. Faktem jest jednak, że logiki w PKP jest zero.
Babka, która pracuje w informacji na dworcu w Częstochowie nie umie ani słowa po angielsku. Przede mną stali jacyś obcokrajowcy, nie umiała podać im po angielsku godziny, więc obróciła monitor i bez przerwy mówiła po polsku. Dla mnie to przesada nie znać słów takich jak 'change' czy 'tomorrow' ;>

Jechało ze mną małżeństwo - mieli dwa takie same bilety - konduktor się dziwił, czemu nie dostali zniżki - powinni ją dostać nawet jeśli o niej nie wiedzieli. I najeżdżał na sprzedawczynie w kasach biletowych.

Jechałem w sumie, jak pisałem, trzema pociągami - każdy miał ponad 30 minutowe opóźnienie, pierwszy miał godzinne. Trochę to nie te czasy.

Zdecydowanie popieram akcję, jednak nie sądzę, że PKP jest złe - bardzo mało jeżdżę pociągami, ale za każdym razem spotkałem się z uprzejmością i zrozumieniem dla zmęczonych pasażerów. Jeśli jednak taka akcja wleje chociaż trochę oleju do głowy tym, którzy siedzą na wysokich stołkach w pkp, to zdecydowanie warto ją przeprowadzić.

Unknown pisze...

Ja wracałem ze Słupska do Poznania z przesiadką w Stargardzie Szcz. Pociąg miał 30min opóźnienia. Mimo zapewnień ze strony konduktora drugi pociąg nie czekał (podobno był przeładowany). Skończyło się na prawie 3godzinnym czekaniu i jazda kolejnym (również zawalonym) pociągiem.

Anonimowy pisze...

Bzdurny tekst! Ciekawe, że ludzie nie potrafili przekazać tym, którzy stali w długim korytarzu, by uchylili okna.

Poza tym nie musieliście patrzeć jak ktoś załatwia swoje potrzeby fizjologiczne, bo można było odwrócić się do ściany.

Skoro narzekaliście, to trzeba było na jednej ze stacji wyjść i udać się do kierownika pociągu i przekazać swoje uwagi pod groźbą zaciągnięcia hamulca bezpieczeństwa czy też innej formy bojkotu.

Nie wierzę, że 20 ludzi stojących w krótkim korytarzu nikt nie miał ani aparatu cyfrowego, ani w telefonie by to udokumentować.

Przesadzacie w krytykowaniu PKP

Paweł pisze...

Marek ale ty jesteś zakłamany!!!
Przecież dziewczyna WYRAŹNIE napisała że nie można było się ruszyć, a ty piszesz żeby wysiadła i poszła do kierownika pociągu? Trzeba być naprawdę pieprzonym debilem aby tak pisać i rozumować.
Tekst jak najbardziej słuszny, mało tego to powinno się rozejść jak najdalej i jak najgłośniej!

Unknown pisze...

Ja z żoną jechaliśmy z lublina do Kołobrzegu. W lublinie pociąg był pełny łącznie z korytarzami, ale to co było na dworu w Warszawie to już skandal nie z tej ziemi. Pociąg, który jedzie do Kołobrzegu jedzie z Krakowa więc jak zajechał na warszawę zach. to był już calutki pełny, a peron był pełny ludzi czekających na ten pociąg.Miał być wagon dla rowerów i grupa ludzi biegała wzdłuż pociągu żeby się dowiedzieć gdzie jest ten wagon.Konduktor im odpowiedział, że nie ma takiego.Wsiedliśmy do pociągu jako jedni z pierwszych i...drzwi sie ledwo dało zamknąć za nami.W środku starsi ludzi, którzy do sanatorium jechali i pan o kulach, który stał. Wysiedliśmy na centralnej bo to było bez sensu jechać 9 godz w takich warunkach. Prawie wszyscy ludzie na centralnej zostali na peronie.Przy okienku informacji pani z uśmiechem na ustatch mówiła, że to ją guzik obchodzi, tak samo jak kolejarze na peronie.Oddawali po wielkiej kłótni pieniądze za bilety z potrąceniem 15%.Chamstwo nic więcej dodać nie mogę. Przestaliśmy cała noc na dworcu bo żaden inny pociąg nie miał miejsc a TLK ma miejscówki.Jak można sprzedać tyle biletów?!?!?Po spędzonej nocy na dworcu wróciliśmy do domu.Będę pisał reklamacje do PKP i to polecam wszystkim, a jak nie to można wystąpić wspólnie przeciwko PKP.

Unknown pisze...

Czyli widzę, że jak wracałem 6 maja z Wrocławia do Warszawy, siedząc na skrawku podłoża wagonu dla rowerów miałem luksus ;)

http://imagebox.pl/out.php/i3152_pociag.jpg

Unknown pisze...

Mam tez takie przygody bardzo często, ale nie w PKP, lecz w PKS'ie. Normalnie zwala mnie z nóg jak widzę tych mistrzów logistyki i transportu... Ci ludzie nie powinni pracować w PKS. Oni powinni zajmować się opracowywaniem nowych algorytmów kompresji, no bo jak widzę na autobusie napisaną liczbę miejsc siedzących i stojących i policzę ile osób wsiadło, to nic tylko śmiać się (albo płakać). Zagadka: ile osób może zmieścić się w autobusie, między 1 siedzeniem, kierowcą a przednią szybą?? Odp.: 12... To mówi samo za siebie.

Chili pisze...

piszczie to prosze na adresy e-mail podane w innych postach
do rzecznika praw konsumenta
do pkp
do tvn24

Unknown pisze...

Problem nie dotyczy tylko 1 maja i innych świąt. Co tydzień jeżdżę w piątek z Warszawy do Krakowa, w niedzielę - z powrotem; pociąg IC lub Express. Za każdym jest to samo - ścisk, brak miejsca żeby usiąść na podłodze, nie mówiąc już o przejściu do toalety. Nie byłam nigdy świadkiem tak ekstermalnych sytuacji jak CHILI , ale być może dlatego że zazwyczaj nie ruszam się z miejsca, w którym stoję. Co tydzień płacę więc 2 x 100 zł za przejazd, bez miejsca do siedzienia (24 godziny przed odjazdem nie ma już miejscówek) i co tydzień zastanawiam zastanawiam się, kiedy PKP dojrzeje do tego, żeby podstawić choć jeden wagon więcej, albo kiedy wprowadzą w naszym kraju prawo w myśl którego za taką podróż będzie można odmówić zapłaty.
Z drugiej strony - po długim weekendzie (poniedziałek) wracałam z Wrocławia do Warszawy - pociąg IC, 6 godzin - z Warsem, 3 wagonami I klasy i 5 II - poza mną jechało może 25 osób.

Anonimowy pisze...

Pawle: Skoro co chwile dosiadali pasażerowie, to żeby otworzyć drzwi, należy się ścieśnić, bo stojąc na takiej klapie, drzwi się nie otworzą. Nie wierzę, że skoro udało się wszystkim później wysiąść, to wcześniej nie mogła jedna z osób z brzegu. Mogli też wszyscy współpasażerowie wysiąść i osoba najbardziej wygadana, miałaby wolną drogę do kierownika pociągu, który chcąc nie chcąc, musiał za każdym razem wysiadać na peron i sprawdzać czy wszyscy wsiedli.

WPNinja pisze...

Jechałem pociągiem 4 maja z Lublina do Warszawy. Tragedia porównywalna do tego o czym pisała Pani w na swoim blogu. My na szczęście nie daliśmy się zagonić do łazienki ani nie wpuszczaliśmy nowych dosiadających.

Nigdy więcej.

Unknown pisze...

Chili, szczerze Ci współczuję. Przez jakieś 3 lata regularnie jeżdziłem tym pociągiem (też z Augustowa do Warszawy)i wiem doskonale co się tam wyprawia. To jest jakieś chore w jakich warunkach ludzie muszą jechać tym pociągiem. Sam już nie wiem kiedy bywało gorzej, zimą kedy w tłumie nie działało ogrzewanie, czy latem, kiedy było duszno, i co 3 okno dało sie otworzyć. Naprawdę trzeba coś z tym zrobić, bo takie warunki za 50 zł (tyle kosztuje bilet, w II klasie, bez zniżek) to jest jakiś tragiczny dowcip.
Wilku.

Daniel pisze...

W moim przypadku nocny przejazd Lublin-Kraków z przesiadką w Radomiu.
Jeden z pociągów - Lublin-Radom-Wrocław (ale nie przez Kraków), drugi pociąg - Warszawa-Radom-Kraków-Zakopane. 30 kwiecień, tuż przed długim weekendem. O ile lubelskie pkp zachowało się tak jak powinno - doczepili dodatkowy wagon, żeby wszyscy się zmieścili w ludzkich warunkach, to w Radomiu było tragicznie. Pociąg z Wa-wy przyjechał przeładowany, pasażerowie w pociągu nie chcieli już wpuszczać tych z peronu, Ci z peronu nie pozwalali odjechać bez nich. Interweniowali konduktorzy, SOK, obsługa stacji, zdołali upchnąć kilka osób (na około 60 czekających na peronie). Po upychaniu doszło do tego, że konduktor nie mógł wsiąść z powrotem do pociągu... W końcu pociąg pojechał bez większości ludzi z 80cio minutowym opóźnieniem, a ja musiałem spędzić 4h (od północy do 4 nad ranem) na radomskim peronie czekając na następny pociąg do Krakowa. W następnym pociągu oczywiście też nie było miejsca w przedziale, ale przynajmniej mogłem się położyć i przespać na korytarzu (!). Bilety również nie sprawdzane przez 300 km podróży.

Unknown pisze...

Marek: nie wiesz, o czym piszesz.

My tak jechaliśmy z Krakowa w Bieszczady - warunki prawie identyczne, jak opisała autorka postu, tylko do toalety jeden z podróżujących wstawił jeszcze rower, który zabierał ze sobą w góry.

Rozmowy z kierownikiem pociągu? Chyba żartujesz. Jak ktoś do niego podchodził, to ten się nawet nie zatrzymywał, krzyczał, że on nic nie zrobi, a potem chował się w lokomotywie i zarządzał odjazd. W ten sposób cztery osoby zostały na peronie, gdy ich bagaże pojechały dalej.(Na szczęście jakoś nas dogonili innym "pośpiesznym" i wsiedli przez okno na innej stacji).

7 godzin stania w naprawdę ciężkich warunkach. Najgorsze jest to, że na tej trasie nawet nie bardzo można było dodać wagony, bo przecież za Jasłem kończy się trakcja elektryczna, a spalinówka już przy tej ilości wagonów ledwo ciągnęła.

Ja nie chcę cudów, ale dlaczego nie wprowadzą chociaż limitu na ilość sprzedanych biletów? Możnaby uniknąć takich sytuacji.

Chili pisze...

Mysza:
"to nie są jeszcze najbardziej ekstremalne warunki ...
podczas podróży do Oławy
w środę 30 kwietnia pociągiem relacji Warszawa wschodnia - Jelenia Góra o 22:32
pociąg (o wiele dłuższy niż w dzień powszedni) podstawiony był 45 min. przed odjazdem ! (moje szczęście tym że wyszedłem z domu 2 godziny przed odjazdem pociągu po w kolejce po bilet stało się po 20-30 min. a w sumie to bilet nie był potrzebny bo i tak nikt nie sprawdzał ...) a kiedy odjeżdżał nie było już praktycznie miejsc siedzących ... i o ile na centralnym ludzie jeszcze jakoś weszli to na zachodnim upychanie ich trwało ok. pół godziny (a pociąg w tym czasie nabierał takiego samego opóźnienia co łączy się z o wiele dłuższą podróżą i kilkugodzinnym dłuższym staniem dla tych co już na wschodnim nie znaleźli miejsca siedzącego ... w Żyrardowie do naszego przedziału chłopak wskakiwał przez okno najpierw podając nam bagaże ... (jechałem z grupą jadącą na majówkę do Wałbrzycha) gdy ów chłopak w skoczył w naszym przedziale znajdywało się 10 osób !
ty mówisz o ekstremach kiedy to chłopiec załatwiał się przy wszystkich ... no cóż ... zrobił to przynajmniej tam gdzie się powinno a nie przez drzwi niezamknięte na stacji ... i tak tego zaszczytu oddania moczu dostąpili tylko ci którzy przy ów drzwiach stali bo ci w przedziałach mieli problemy z otwarciem drzwi od przedziału a już nie wspomnę o postawieniu tam nogi ... ludzie którzy wysiadali po prostu chodzili po innych ... a bagaże były wyrzucane przez okno bo z nimi nie sposób się było przecisnąć ... tak też stało się w moim przypadku kiedy to wychodziłem w Oławie a grupa do Wałbrzycha podawała mi walizkę i plecak ... pociąg kiedy dojechał do Oławy miał opóźnienie ok. 2 godzin bo tyle zajęło upychanie ludzi w ów pociągu (tak jak wspomniałem o wiele przedłużonym) więc dla tych którzy z warszawy jechali już na stojaka to jest już 8 godzinne stanie ... powodzenia dla extremistów ...

a co do zgaszonego światła to miałem okazje jechać takim pociągiem kiedy wracałem z Oławy ... tyle że tam nie było gdzieś od opola ... czyli też praktycznie cała trasa po ciemaku ... a było pochmurno więc szybko i na dworzu się ciemno zrobiło ..."

Chili pisze...

Patryk:
"Z grupką przyjaciół jechaliśmy z Białegostoku do Zakopanego na początku majowego weekendu - co prawda udało nam się usiąść w przedziale w którym jechało w sumie 11 osób ale to co się działo w pociągu to tragedia. korytarzem do WC nie dało się przejść gdyż było tyle ludzi, że nikt nawet nie chciał przepuścić - zresztą z tego co wiem to w WC jechało 10 harcerzy i 20 wielkich walizek. Podróż trwała 16 godzin!!! Pomimo, że pociąg był pełny już na dworcu wschodim w warszawie i brakowało miejsc an korytarzu to w radomiu na dworcu (o 24 w nocy) czekał jeszcze ogromny tłum który chciał wsiąść do tego samego pociągu - PKP bez problemu sprzedała im bilety. Ponieważ ludzie z pociągu nie chcieli ich wpuścić bo i tak nie bylo gdzie stanąć i czym oddychać to w końcu przyjechała policja. Pociąg stał na dworcu w radomiu na darmo ponad 3 godziny. Policja kazała wstać wszystkim w pociągu (oczewiście tych wielkich walizek które torowały przejscie w korytarzu podneiść dogóry się nie dało) i stwierdziła ze Ci ludzie z radomia jeszcze się zmieszczą. Po czym odciągnęła ludzi pod pozorem rzekomego chyba doczepienia wagonu na koniec pociągu a wtedy pociąg odjechał. W efekcie dojechaliśmy na miejsce z 3 godzinnym opóźnieniem, wykończeni zmęczeni, spoceni - już nigdy nie skorzystam z usług PKP. Przecież oni mają system komputerowy i wiedzą ile jest miejsc w pociągu a ile biletów sprzedali. Mam nadzieję, że ktoś się tym zajmie w końcu !!
dodam, że w pociągu przez 16 godzin konduktor nie przeszedł ani razu bo po pierwsze nie miał jak a po drugie jako przedstawiciel kolei mógłby tego nie przeżyć, zresztą pkp i tak sie na biletach nachapała odpowiednio dużo ....

AHA dodam- że również był to pociąg przewozów regionalnych z Białegostoku. Wkurza mnie taka sytuacja podczas gdy na stacjach stało na bocznicy mnóstwo pustych wagonów i to, że widzę na codzień pociągi długie na kilometr w których jadą 2-3 osoby i tłumaczenie, że PKP ma kłopoty finansowe... eh przy takim zarządzaniu to nie dziwne !!"

Chili pisze...

Losioloot napisał:
"To jest nic. Gorzej mieliśmy jak jechaliśmy w Bieszczady z Łodzi w zeszłą majówkę. Ponieważ przydługawe opisy ciężko się czyta - wypunktuję :]

1.Pociąg Warszawa - Kijów (to będzie ważna trasa podczas Euro 212; zakładając że będzie takowe);
2.Mieliśmy przesiadkę z Łodzi więc wpadliśmy podzieleni na 2 grupy w ostatniej chwili.
3.Zatrzymaliśmy się na schodach tak, że za nami zamknęły się drzwi wagonu ( kolega przekazuje mi - stałem z tyłu - optymistyczna informacje "stary jest nara" );- Druga grupa raportuje ( wisze w korytarzu między ludzmi - plecak mi sie o cos zaczepił ) - przed nami 11h.
4.Jedziemey radośnie stojąc na 1 nodze - nie pijemy browarów - jest problem z lejnią.
5.Na następnej stacji na korytarz przez okna kolejarze podsadzają grupę ludzi z rowerami - jest dużo radości ( na korytarzu jest chyba gorzej niz u nas ) ...
6.Dosiada się do nas grupka harcerzy z gitarą.
7.Pod moją pokuloną nogę ktoś wsadza gitarę nie wiem kto nie moge sie odwrócić.
8.Mdleje starsza kobieta koło nas (wszystko sie dzieje na tych 50 cm^2 od drzwi do przejscia miedzy przedziałami - kibel jest poza naszym zasiegiem).
9.Na nastepnej stacji dociera do nas konduktor ( wiadomosć przekazali ludzie - zabiera kobiete do przedziału słuzbowego - chwile zamieszania wykorzystują harcerze zeby zalogowac sie w ubikacji ( chyba w 4 płaszczyznach tam lezeli sadzac po tym ilu tam ich weszło ... ) zrobiło się luzniej juz mogę kucnąc.
10.Wysiadamy na stacji obsikac pociąg - ubikacje sa zawalone po sufit plecakami i podroznymi.
11.Zaczynam wymiotowac ( coś mi musiało wczesniej zaszkodzić ) zaczyna sie koszmar.
12.Przedzieram sie przez spiących w 2 warstwach podróznych na tych blachach gdzie sie przedziały łaczą - wpadam do drugiego kibla (albo raczej ustawiam sie w kolejce do niego - nie uidało by mi sie to gdybym nie trzymał pawia w ręku (niemalże)"
13.Koszmar trwa - zostaje w okolicy kibla na wszelki wypadek - sytuacja jest taka sama jak u nas ( mimo ze to jakies 2-3 m tak blisko a tak daleko - nie mam szans powrotu do kolegi).
14. ZBAWIENIE - druga grupa - ktora wsiadła do innego przedziału w innej czesci pociagu zajmujaca miejsce w korytarzu wywalczyła dla nas przedział na nastepnej stacji przebiegamy i ostatnie 1.5h spdzamy w przedziale - jezu co za luksus.
15. po 12 h wysiadamy w Zagórzu - całujemy ziemię.

Tak to miej wiecej wygladało - pozdrawiam PKP.

PS. Dobrze ze konduktor nie wpadł na pomysł kontroli biletów jak przyszedł po ta nieprzytomną - wszyscy na to czekali z zaciśniętymi pięściami."

Anonimowy pisze...

A ja już pisałem kilka razy u siebie - PKP trzeba jeździć z głową. Jeżdżę średnio co dwa tygodnie i naprawdę dobrze wiem kogo pytać, gdzie pytać, o co pytać, kiedy będzie tłok itp. Problemem nie jest kolej, raczej ludzie którzy się nie zastanowią i jeżdżą właśnie od święta bez zorientowania się.

Pociąg jedzie jedną trasą. Gdyby z Krakowa do Warszawy była jedna droga, to też byś narzekała na skandaliczne warunki na niej, bo za dużo ludzi chce nią jechać na raz?

To samo z wagonami. To nie jest tak że podczepiasz ich ile chcesz, zależy od elektrowozu/jednostki, trasy itp.

W osobówkach i pośpiechach nie ma rezerwacji miejsc, więc nikt nie prowadzi statystyki ile osób wsiada do danego pociągu, bo jeśli spojrzysz na bilet, to jest on ważny cały dzień i możesz jechać dowolnym pociągiem tego samego typu. Po dopłacie innym...

Mogę tak dalej pisać bo osobiście uważam że kolej to na niektórych trasach najtańszy, najwygodniejszy i najlepszy środek transportu. W dodatku najbezpieczniejszy. Przejedź się busem w którym nie ma szyberdachu i zamiast 30 osób jedzie 50, a kierowca pędzi w zimie 90-100km/h Zakopianką to zmienisz zdanie na temat tego co znaczy brak komfortu i poczucia bezpieczeństwa (pozdrawiamy MercBus-a).

Maciej Tarmas pisze...

30 kwietnia chciałem się przedostać z małżonką z Białegostoku do Warszawy. Pociąg z miejscówkami ok. 18. Ludzi mało, ale przedsmakiem przygód był fakt, że ktoś już miał wykupioną miejscówkę z identycznym numerem, jak ja. Ale, myślę, co ja będę problemy robił, skoro mam gdzie siedzieć...

1 kwietnia ok. 12 pociąg na trasie Warszawa Centralna - Puławy Miasto. Pociąg przyjechał zapakowany, ale na szczęście żonie udało się wcisnąć, zająć miejsce stojące na korytarzu i wziąć ode mnie walizkę przez okno. Ja wsiadłem nieco później i dopchać do żony udało mi się po jakichś 30 minutach od odjazdu.

4 kwietnia ok. 11 pociąg na trasie Puławy Miasto - Warszawa Wschodnia. Jako że pora była w zasadzie wczesna, udało się nawet zająć miejsca siedzące. Ścisk na korytarzu względny.

4 kwietnia ok. 15 pociąg na trasie Warszawa Wschodnia - Białystok. Znowu względnie pusto.

4 kwietnia przed 18. Wysiadamy z naszego pociągu i widzimy istny Sajgon, czyli opisywany przez autorkę pociąg z Suwałk. W życiu czegoś takiego nie widziałem! Ludzie dosłownie wysypujący się z pociągu, a do tego kolejni pasażerowie stłoczeni tak, że praktycznie nie można było przejść przez peron.

W każdym razie ja już nigdzie pociągiem nie pojadę. Nie zrobię PKP tej przyjemności i nie zapłacę kolejnych kilkudziesięciu złotych za podróż w warunkach ekstremalnych.

Unknown pisze...

Oburzenie jak najbardziej słuszne, ale krytyka bezpodstawna. Polecam z dużym wyprzedzeniem kupienie biletu na TLK z miejscówką. To tylko 3zl więcej od pośpiesznego. Pozdrowienia.

Unknown pisze...

Jak PKP to bieda to co sie dziwić ? To nie Dubaj :) Konduktor zarabia 700 zł na nowe pociagi nie stać na prąd nie stać .... PKP ma takie długi że hoho... więc co tu sie dziwić :) a porównywanie takiego czegoś do pociągów , które wywoziły ludzi do obozów zagłady jest debilizmem i brakiem wyobraźni :)

Unknown pisze...

P.S. Polecam przejechać się kolejami w innych krajach :) wtedy zobaczysz , że PKP przy nich to luksus do potęgi :) Bo chyba jeszcze od zycia w dupe nie dostałeś/aś :) i pierdolisz o obozach, a pewnie nic o nich nie wiesz :)

Unknown pisze...

A co, wdam się w mały flame-war:

Imie: Wymień mi wszystkie TLK jadące z Krakowa do Zagórza. Dzięki.

Paweł: A Ty jechałeś kolejami w innych krajach? Albo tymi do obozów? Uwierz mi, że warunki w PKP, kiedy nie ma limitu na liczbę pasażerów i sporo ludzi ma dużą detrminację, żeby jednak pojechać, mogą być dość koszmarne.
Kolej w innych krajach? Na jakim poziomie rozwoju gospodarczego? Bo może na Białorusi rzeczywiście jest gorzej, ale gdziekolwiek indziej, na zachód czy na południe, kolej ma się znacznie lepiej, niż nasza.

Anonimowy pisze...

Jeśli nie zauważyłeś to zwykle są to kraje 'nieco' bogatsze, że tak powiem.

I w sumie popatrz, drogi dziwnym trafem też mają lepsze.

Skoro Tobie porównanie do krajów zachodnich odpowiada, to czemu nie porównać nas do wschodnich? Mamy z nimi więcej wspólnego w wielu dziedzinach.

Niektórzy po prostu nie rozumieją że czasami się zwyczajnie nie da czegoś zrobić. Ciekawe czy ludzie bardziej by jęczeli gdyby w ścisku dotarło do celu 500 osób, czy komfortowo 150, a reszta musiała by zostać.

To wszystko kwestia planowania podróży z głową. Naprawdę.

Leniek pisze...

27.01.08 (Niedziela)
Trasa Warszawa wschód- Łódź Fabryczna

Wsiadam, a własciwie wbiegam do pociągu na stacji Warszawa centralna, bałem się że nie usiąde a jednak jak wszyscy juz sie wbili do nowej PESY to nawet zostało sporo wolnego miejsca, z czasem robiło się coraz ciaśniej ale w sumie nie wiecej niż 3/4 pociągu załadowane.

Kiedyś
Trasa Poddębice - Łask

skład 4 wagonowy w środku 5-6 osób

Większość piątków
Trasa Warszawa wschodnia - Łódź fabryczna

w Warszawie centralnej można już tylko pomażyc o miejscu siedzącym, naszczęście w PESIE sa szerokie korytarze, niestety po środku i klima działa nienajlepiej, sytuacja poprawia sie dopiero w Żyrardowie.

Na tych przykładach widać że jak PKP chce to potrafi odpowiednio dobrać składy, a czesem wysyłaja kilometr pociągu po kilku pasażerów a niekiedy dla odmiany jeden wagon po połowe Polaków. Chyba PKP prowadzi statyski (jeśli nei to niech zaczną) i na ich podstawie można określic kiedy ile wagonów będzie potrzebne.

Unknown pisze...

@Tomasz
"Jeśli nie zauważyłeś to zwykle są to kraje 'nieco' bogatsze, że tak powiem."
A jaki to ma związek z tym, że, cytując Ciebie:
1. "Problemem nie jest kolej, raczej ludzie którzy się nie zastanowią i jeżdżą właśnie od święta bez zorientowania się."
2. "Pociąg jedzie jedną trasą. Gdyby z Krakowa do Warszawy była jedna droga, to też byś narzekała na skandaliczne warunki na niej, bo za dużo ludzi chce nią jechać na raz?"
3. "To samo z wagonami. To nie jest tak że podczepiasz ich ile chcesz, zależy od elektrowozu/jednostki, trasy itp. "
4. "W osobówkach i pośpiechach nie ma rezerwacji miejsc, więc nikt nie prowadzi statystyki ile osób wsiada do danego pociągu, bo jeśli spojrzysz na bilet, to jest on ważny cały dzień i możesz jechać dowolnym pociągiem tego samego typu. Po dopłacie innym..."
5. "Niektórzy po prostu nie rozumieją że czasami się zwyczajnie nie da czegoś zrobić."
Oba Twoje komentarze to zwalanie wszystkiego na ludzi i warunki niezależne od PKP. To wszystko jakoś magicznie znika w bogatszych krajach?

Grzes pisze...

Hmm.. ciekawe. Wiem że często tak sie zdarza w pociagach ale to co napisałaś jest według mnie troche przesadzone.. nie wierze że nie właczyli światła! kanar też chciałby mieć światło nie? Jeśli by nie było prądu w wagonie to pociąg miałby porblemy z hamowaniem. Więc ewentualnie ktoś w akcie desperacji przekrecał wszystkie włączniki i tak sie stało że ten od światła został wyłączony.

Moje zdanie jak można zmienić te sytuacje:
ktoś kto planuje rozkład jazdy powienien brać pod uwage własnie takie dni wolne, świąteczne itp. ALE nie koniecznie tak żeby dać dodatkowy pociąg.. bo co z tego jeden bedzie o 19 a drugi o 21 a ludzie pomyślą: o to moze zostac 2 h dłużej.
tylko tak żeby własnie było wiecej wagonów albo 2 składy ETZ.

aa kanar nie zarabia 700 zł :) ( tzn podstawowej pensji może i tak)

pozatym proponuje nie kupowac biletu jak wiesz że bedzie tłok.. zawsze możesz kupić u kanara.. jeśli się przeciśnie :) a jak nie to jedziesz za free :)

Cluzo pisze...

„Wszyscy Polacy na jednej leżą tacy” – nikt nikomu nie ustąpi, każdy jest najważniejszy i wszyscy lubimy narzekać. Gromimy kolektywnie policję, służbę zdrowia, polityków, PKP i wszystko co się da... A wystarczyło by przecież czasami chwilę się zastanowić, przemyśleć pewne sprawy, spojrzeć na temat z innej perspektywy – no ale po co, przecież nam się należy, my egoiści wymagamy.
Skoro Pni wie, że w świąteczne dni jest zwiększony popyt na przewozy kolejowe, to przecież można wybrać pociąg jadący dzień wcześniej/później. Nikt Pani nie każe pchać się w największy tłok! Ciekawe skąd kasjerka sprzedając bilet ma wiedzieć, że w pociągu nie ma wygodnych siedzących miejsc, skoro bilety na pociągi bez rezerwacji nie są zliczane.
Ja przejechałem całą Polskę dookoła, 7 dni w spędziłem w pociągach w środku sezonu wakacyjnego i jakoś nie spotkałem się z masakrycznym tłokiem.
A co do opóźnień: nie bierzecie pod uwagę, że często pociągi odjeżdżają z opóźnieniami tylko dla tego, że akurat jakiś pasażer chce się przesiąść z innego opóźnionego pociągu. Ludzie skaczą na tory, samochody wbijają się pod pociągi, złodzieje kradną elementy infrastruktury kolejowej. Lepiej dojechać później ale bezpiecznie – takie jest moje zdanie.
A jak ktoś chce podróżować za darmo, to polecam STOPA :P

Tak czy siak, zapraszam wszystkich na www.pkp-jazda.pl = strona o pociągu do pociągów :)
[P]rzesyłam [K]olejowe [P]odro

Cluzo (PKP-Jazda)

Cluzo pisze...

Apropos statystyk ilości podróżnych w pociągi: Bilet na trasę powyżej 100 km jest ważny dwa dni, przy czym wyjazd ze stacji początkowej musi nastąpić w dniu kupienia biletu. Podróżny ma prawo zrobić dowolna ilość przesiadek, tak więc niby jakim cudem PKP ma przewidzieć którym pociągiem pojadą pasażerowie?? Jak to policzyć i zrobić ewentualne limity, skoro jeśli mam bilet z Krakowa do Warszawy na poc. Pospieszny to mogę sobie pojechać osobowym lub pospiesznym do Kielc, a następnego dnia innym pociągiem w kierunku stolicy.

Apropos obozów koncentracyjnych: co tu komentować – autorka komentowanego tekstu może się jedynie cieszyć, że naprawdę nie miała okazji jechać do Oświęcimia...


Jeszcze raz zapraszam na
http://www.pkp-jazda.pl
:)

cluzo

Anonimowy pisze...

Miałem dokładnie to samo 2 lata temu jakoś przed Świętami Wielkanocnymi. Pociąg PKP Przemyśl - Szczecin, wsiadałem w Krakowie. Kupiłem bilet weekendowy na pierwszą klasę. Przy wsiadaniu okazało się, że może uda mi się wywalczyć rozsądne miejsce na korytarzu. Szczęśliwie wywalczyłem tak, żeby przez 11h podróży chociaż się zdrzemnąć na podłodze na korytarzu.

Dzwoniliśmy na policję i zgłaszaliśmy narażenie zdrowia i życia ludzi. A gdyby ktoś zasłabł? Gdyby komuś starszemu w tym niesamowitym ścisku zrobiło się słabo? A gdyby wagon się wykoleił z powodu przeciążenia?

Policja stwierdziła, że nie ma uprawnień do kontrolowania pociągów i sposobu przewożenia pasażerów!

Od tamtej pory nie miałem tej nieprzyjemności jechania z PKP poza sporadycznymi przypadkami, gdy nie było innych połączeń.

Anonimowy pisze...

*Grzes pisze...
Hmm.. ciekawe. Wiem że często tak sie zdarza w pociagach ale to co napisałaś jest według mnie troche przesadzone.. nie wierze że nie właczyli światła! kanar też chciałby mieć światło nie?*
Sama dobrze pamietam, nocna podroz z Olsztyna do Gdanska pare lat temu, po prostu wylaczono calkowicie swiatlo w calym pociagu, co prawda nie bylo tak okropnego tloku, ale tez bylo mi nie do smiechu. Pamietam tylko, ze uprzedzono nas o tym, ze swiatla nie bedzie, ale niewielkie to bylo pocieszenie.

Unknown pisze...

ale z was bajko pisarze :) szkoda słów... ten miał 1 klasę i spał na korytarzu... ten jechał jak do obozu... ten siedział w WC i oglądał genitalia 20 godzin... ten, że w jednym wagonie było 400 osób (trza było do Ginessa zgłosic rekord) Ja od 40 lat jeżdżę PKP i jakoś nie miałem takich sytuacji :) Jak wam nie pasuje kupcie sobie auto bo przecież nikt was do jazdy PKP nie zmusza :) 100 zł za bilet ? chłopie to po co kupujesz ? za 50 zł kupisz Fiata 126P :) W nim będziesz miał komfort jazdy. Może zamiast narzekać zróbcie dotację dla PKP bo oni ledwo zyją :)

Anonimowy pisze...

Nawet komentarze dodane do Twojej opowieści budzą mieszane uczucia we mnie. Może dlatego, że wielokrotnie doświadczyłem takich przygód, które opisujesz. Oczywiście zdarzą się szczęśliwcy, którzy nie tylko nie doświadczyli takich upokorzeń, ale nawet nie są w stanie uwierzyć w takie historie, ale w tym przypadku robię przysłowiową zlewkę na nich - niech im tylko się to nigdy nie przytrafi, bo rzeczywiście mogą doznać uszczerbku na zdrowiu psychicznym.

Ale ja z innej beczki: mam już kilka dekad i pociągami zjeździłem się okrutnie. Historie, które opisujesz działy się od zawsze - PKP nie wyciągnie z tego wniosków, bo nigdy tego nie zrobili, to i tym razem nie zrobią.

Pozostaje tylko współczuć i życzyć wytrwałości.

Tylko nie znieczulaj się na takie sytuacje - tak wrażliwych ludzi w Polsce potrzebujemy więcej!

Anonimowy pisze...

Przesadzasz z tą wrażliwością. Jeśli każdy miałby być tak wrażliwy to gdy ktoś na mnie zatrąbi na środku drogi powinienem popełnić z żalu samobójstwo?

Wrażliwość wrażliwością, ale wtedy gdy powinno się ją okazywać.

szuszu pisze...

Bodajże ostatni dzień weekendu długiego weekendu, pociąg Rzeszów-Kraków. W Dębicy wsiadło tyle osób, że nie sposób było się ruszyć. W Tarnowie pełen peron ludzi, ale nikt już nie był w stanie wsiąść...

Żeby to się zdarzało sporadynie, ale za każdym razem, gdy jadę pkp jest tak samo - czy oni są ślepi? Jeśli widzą, że daną trasą co tydzień jedzie za dużo ludzi to w następnym tygodniu powinni dostawić wagony:/

Najnowszy news - ceny biletów PKP poszły w górę. Nieoficjalnie... Po prostu teraz jadąc z przesiadkami za każdym razem odległość jest na poszczególnych odcinkach liczona osobno, czyli nie ma już bonusu za długą trasę. To podobno przez podział PKP na dziesiątki spółek (intercity, regionalne itd.).

Pier...ni monopoliści...:/

Anonimowy pisze...

Normalka. Pociągi jeżdżące przez Tarnów do Krakowa i w drugą stronę prawie ZAWSZE są pełne, mimo że jeździ ich kilkanaście dziennie. To norma na tej trasie i wie to każdy kto choć raz tam jechał, a mi się zdarza ostatnio bardzo często.

A co do wagonów to było już wcześniej napisane - są limity, są przepisy... Tobie jak trzeba większego bagażnika to pewnie podpinasz przyczepę 2 razy cięższą od Twojego samochodu?! Wiesz ile waży pusty wagon?

BTW. dzisiaj znowu będzie o tragicznych losach pasażerów pkp bo się kolejny długi weekend zaczyna. I znowu będą jęczeć że masa ludzi i że ciasno. A żeby tak pkp wprowadziło limity na pociąg, to jechało by sobie komfortowo te 15% chętnych ;]

Unknown pisze...

Tomasz: Wybacz ale widac ze nigdzie sie chyba z kraju w swoim zyciu nie ruszyles. Chcesz patrzec na wschod? Prosze bardzo: kolej ukrainska lub rosyjska, 3 rodzaje miejsc na dlugich trasach tzw. plackarta: duzy wagon bez przedzialow z miejscami lezacymi, swietne miejsce na zawieranie znajomosci;) kupiejny: cos jak kuszetki 4 miejsca lezace, oraz lux 2 miejsca lezace w przedziale. W kazdym wagonie wagonowa, dbajaca o porzadek, zamykajaca toaelet na dworcu zeby nikt nie nasral na tory, proponujaca ci herbate kawe tudziez zimne piwo ( za niewielka odplata)
Nastepne sprawa: Jesli na pociag nie ma miejc, nie pojedziesz!! Nikt nie jezdzi tm w scisku na podlodze na korytarzu. Po prostu jesli nie ma miejsc, bilet nie zostanie sprzedany i bedziesz czekac dzien czy dwa az beda dostepne wolne miejsca. Lub pojedziesz dookola albo wybierzesz autobus.

Wiec nie mow mi ze gdzies jest gorzej ok?:) Bo moze w Indiach gdzie jedzi sie w pociagu na pociagu i pod pociagiem,ale my chyba nie jestesmy krajem 3 swiata prawda?:>

Anonimowy pisze...

Mimo szczerego współczucia dla podróżujących w koszmarnych warunkach twierdzę, że sami są sobie winni.

Nie ma sposobu zapewnienia normalnych warunków podróżowania, kiedy pół Polski nagle, w tym samym czasie zapragnie się przemieszczać. Dotyczy to jakiegokolwiek środka transportu.

Należy trochę rozsądniej planować wyjazdy i problem sam się rozwiąże.

Anonimowy pisze...

Ja bym w ogóle nie wsiadł do takiego pociągu. Mimo wszystko trzeba mieć do siebie jakiś szacunek. Pojechałbym następnym pociągiem albo szukał innego środka komunikacji. Nie wierzę, że z Augustowa do Warszawy nie można się inaczej dostać, choćby nawet autostopem. A że PKP to syf, zwłaszcza w Przewozach Regionalnych, wiadomo powszechnie i dziwić ani oburzać się nie należy. Po prostu nie trzeba korzystać, wtedy splajtują i problem sam się rozwiąże. Dzisiaj naprawdę głosuje się kieszenią, choćby najuboższą.

Anonimowy pisze...

Bajkopisanie bajkopisaniem, a fakty są takie, jak ludzie opisują.

Niestety, w PKP (PKP Przewozy Regionalne) nic się nie zmieni, dopóki nie będzie prawdziwej konkurencji. A na to jeszcze trochę poczekamy. Jak już pisałem, od swoich makabrycznych przeżyć nie miałem tej nieprzyjemności jechać z PKP PR.

Zawsze jeżdżę TLK/Intercity. Mam swoje miejsce i nawet blokada samochodowa nie jest mi już potrzebna do zamykania przedziału, bo jest ochrona...

kst pisze...

skad ja to znam..a ja jeszcze mialam taka mila sytuacje ze gdy chcialam wysiasc z pociagu i juz jedna noga bylam na peronie pociag nagle ruszyl!!! mogli mnie zabic!! n/c

pościel z satyny pisze...

Spokojnie, wjedzie Pendolino to zmienicie zdanie o PKP :P a tak na poważnie to o stanie naszych polskich ciuchci można by napisać kilkutomowe komediodramat :)

Szalik z alpaki pisze...

Weszło pendolino, minęło 10 lat ale nadal lepiej wybrać się samochodem a na dalszym dystansie nawet samolotem.