środa, 14 maja 2008

irena napisała

Jechałam chyba tym samym pociągiem (ostatni z Białegostoku w niedzielę, 4 maja) - potwierdzam każde słowo. Obok nas, tuż przy toalecie, dodatkowo jechała gromada pijanych czternastolatków, do których staliśmy prawie przytuleni. Frajda zaczęła się, gdy dzieci zaczęły palić papierosy i dosiadł się kompletnie pijany, śmierdzący facet. Pociąg miał 5 wagonów. Kiedy wjeżdżał na dworzec Warszawa Wschodnia, z peronu słychać było, jak ludzie wykrzykują: "O ja pier****!" na widok glonojadów w pociągu, głowa przy głowie. W wagonie przez cały czas było ciemno, dopiero na Wschodnim, na jakieś 10 sekund, włączono światło. Najzabawniejsze, że na Wschodnim pociąg z Białegostoku był łączony z pociągiem z Łukowa (połączony pociąg jechał dalej do Szczecina). Pociąg z Łukowa - z małego przecież miasteczka - miał wagonów przynajmniej 7 i był prawie pusty. To przecież świetny pomysł - może następnym razem, np na Boże Narodzenie, z Łukowa będzie 11 wagonów, a z Białegostoku - 1, i tak po połączeniu wyjdzie dwunastowagonowy pociąg do Szczecina, więc co za różnica, prawda PKP? Panie kierownik pociągu i konduktorzy mieli szczęście, że nie przeszli się po wagonach (zresztą i tak nie mieliby jak, tak było ciasno). Oberwałoby się im, sama bym im chętnie dołożyła. To byłby chyba lincz, pasażerowie byli tak wściekli. Rozmawiałam z pasażerami, którzy wsiedli przed Białymstokiem. Okazało się, że zarówno pasażerowie, jak i konduktorzy, prosili panią kierownik pociągu, aby skontaktowała się ze stacją Białystok w sprawie tłoku i dołączenia dodatkowych wagonów. Pani kierownik mimo licznych próśb tego nie zrobiła. Oj, gdyby w końcu pojawiła się w tym wagonie, przytrzymalibyśmy ją, aby postała przytulona do kibelka i pijanych bachorów, nie mogąc się ruszyć.

(jeśli jest ktoś kto jechał tym pociągiem to proszę o kontakt blog.pkp@gmail.com)

1 komentarz:

Astromarket pisze...

Irena, świetnie piszesz!